Wszystkie prawa zastrzeżone. Wiersze nie mogą być wykorzystywane i powielane bez zgody autora.
(Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.)

środa, 12 grudnia 2018

Z cyklu - dzieje się

Mam ogromną przyjemność zaprezentować antologię liryki miłosnej "Poezja po zmierzchu", która się właśnie ukazała i w której możecie Państwo znaleźć kilka moich wierszy :)

czwartek, 29 listopada 2018

"Szóstka"

To liceum zawsze miało wyjątkowy klimat, uroczą i otwartą kadrę pedagogiczną, wspaniałych uczniów. Wiem to, bo w tej szkole uczyło się wielu moich kolegów i koleżanek. Często też w czasach licealnych "Szóstkę" odwiedzałam. Dziś z ogromną przyjemnością i z sentymentem odwiedziłam ją znowu. Tym razem ze swoimi wierszami. 
To było wyjątkowe spotkanie :)
Bardzo wszystkim za nie dziękuję


sobota, 10 listopada 2018

biała kość


oni pójdą i będą krzyczeć
oddzielać biel od czerwieni
białych od kolorowych
kije od transparentów

okręcą głupców wokół palca
jak twarze szalikami
będą się triumfalnie pastwić
nad tymi o zamkniętych ustach

będę gdzieś obok
jak złamana kość przy śmietniku
z której sroki złodziejki
wydziobały szpik

poniedziałek, 29 października 2018

Zmiana czasu

wyciągam się
wciągam brzuch, dym
łykam kawę i kit wiadomości
znajomości kasuję jak spam

wskazującym palcem
zmieniam czas na zimowy
a on zmienia mnie
na letnią



środa, 17 października 2018

Szafka


po latach w końcu otwieram jej szafkę
i nie mogę pojąć, jak niewiele miała
szalik, którego już nie chciałam nosić
kilka szarych bluzek pasujących do oczu

garsonka w kwiatki, ta z wesela wnuczki
jedyny dowód na to, że była szczęśliwa
wełniany koc z dziurami (mówiła - po molach)
którym w czasie wojny otulała ją mama

kosmetyczka pełna zżółkłych jak liście papierów
między którymi ukryła wspomnienie po stryju
powieszonym nocą w lesie na jej oczach
przez tych, którym się teraz należą pomniki

opaska na od dawna niebolące kolano
budzik, którego nie ma potrzeby nakręcać
spinka co nigdy nie będzie uwierać
z włosem, który na pewno nie zdoła posiwieć

wkładam dłonie pomiędzy ułożone swetry
jakbym chciała znaleźć zagubione ciepło
odnajduję zapach tak daleki i bliski
i echo oddechu coraz głębiej we mnie

poniedziałek, 10 września 2018

Wideorejestrator, czyli dowody na istnienie


w godzinę miłosierdzia
w moim kraju, mieście
gdzie ulice o imionach świętych
same się krzyżują

młody bóg jak wróbel
przelatuje na czerwonym
łapię jego ogon
i tablice

niedziela, 26 sierpnia 2018

Ostatni turnus


sto razy cieńsza od ludzkiego włosa
i objętości niklejszej od jestem
nie dla niej hotele, spa i turnusy
pozory, oblatanie, zasób wiadomości

sobota, 25 sierpnia 2018

Bez cukru


Ze śliwek węgierek smażyłam powidła. W ogrodzie
jabłonka drugi raz zakwitła. Że coś mnie ochroni z radia
łka Natalia. Kwitnienie drzew w sierpniu
to nie anomalia.

naród polski w głupocie naród Węgrów goni. Wali cię
powtórne kwitnienie jabłoni. Dwa kieliszki bliżej
do następnej kłótni. Wieczór różowieje. Koniec
gazu w butli

czwartek, 23 sierpnia 2018

Palili nasze domy jak wiśnie

                  "Gdyby to były nasze kości..." Jan Tomasz Gross


palili nasze domy jak stare wiśnie w sadach
strzelały wysoko w niebo pestki oczu lalek
ze skwierczącego miąższu opuszczonych łóżek
frunęło pierze poduszek niczym suche liście

wołałam: Jahwe, Jahwe! Uratuj choć kotka!
przyszła straszna burza ubrana na czarno
kotek ma na imię Mruczuś, boi się błyskawic
(chyba nie usłyszał moich krzyków w huku)

staliśmy na rozgrzanym bruku na baczność 
niczym drętwe i samotne kikuty kominów
póki nam żal nie dogasł w zaciśniętych krtaniach
póki na płotach garnki nie przestały jęczeć

nie płacz po kotku, pewnie będzie drugi
znajdzie czyjeś rączki chętne do tulenia
przychodzić tu teraz będą wciąż inni i inni
sadzić młode wiśnie w wystygłym popiele

niedziela, 19 sierpnia 2018

W pełnym słońcu


cień chmury pełznie pod kasztanowiec
on też poszukuje powietrza
a tam ławki - jak my, pełne drzazg i zadr
skrzypiące pod balastem wydrapanych słów

upał skrapla się, leje z nas i gęstnieje
staje się lizawką dla tych co przychodzą (już po nas!)
tam gdzie się załamiemy i zegniemy
nie załamie się żadne światło


wtorek, 7 sierpnia 2018

***


ona ma ręce złożone na piersi
oby jej się tylko coś dobrego śniło
frotki we włosach, słoneczny sweter
pies, który chodził za nią na przeszpiegi

guma do skakania od płotu do płotu
i słomkowy kapelusz z jakiegoś odpustu
mama jak nimfa w kwiecistej sukience
robiąca pranie przy studni w ogrodzie

z tego snu się nie woła i nigdzie nie dzwoni
cisza dźwięczy w uszach jak głuchy telefon
trzymam w sobie ciężar jak tę grudkę ziemi
i boję się rzucić, żeby nie dudniło

niedziela, 29 lipca 2018

salto


zbliża się jak szmer nadciągającej ulewy
najpierw błysk ptaków a potem sznyt światła

i nie można czekać zbyt długo, wiem
trzeba rzucić wszystko, żeby dźwignąć siebie

idę więc boso po opierzonym niebie
depczę gwizd jaskółek rozsypanych jak piasek

nad głową mi wiruje jak w ogromnej wannie
firmament prostej trawy w doskonałości bławatków

słyszysz? siedem trąb żurawi jak zapowiedź raju
widzisz? na liściu się skroplił cały pejzaż łąki

odbity niczym w łyżce przytkniętej do nosa
a ty mówisz, że to mi przewróciło się w głowie





sobota, 28 lipca 2018

Wielka Gra

jesteśmy tylko pionkami
na wielkiej planszy nieba
nim rzucą nasze białe kości
wszyscy przegramy

ale warto grać

wtorek, 17 lipca 2018

Wodoodporny tusz


zawsze kiedy piszę list
do mojego ojca w Stanach
stawiam przed sobą lusterko
sądząc że nienawidzę kształtu
uszu i nosa które po nim mam

żalę się że mnie rozliczył
z dominujących chromosomów
goląc mi włosy przy samej skórze
i przywiązując sznurkiem
grzebień do lustra

że mnie zostawił dziewczynką w szafie
i nauczył rozróżniać dobro od zła
słuchając świstu pasa nad głową
wdychając opary szału z powietrza
patrząc na zbitą jak pies dumę matki

w lustrze widzę jego oczy
jak własne ale nie swoje wybory
tak bardzo nie mam słów na to
jak się w sobie składam i szeleszczę
zaklejam kopertę ile śliny w ustach



wtorek, 19 czerwca 2018

Człowiek na rusztowaniu


krzyczą „zamknij się!” to się zamykam
w schronie ze zbrojonych wersów
z wiekiem na wieki wieków
cieplejszym od języka
z oknem na garb słoneczny
który próbuję rehabilitować firanką
każdego niepełnosprawnego poranka

zapuszczam kawę w oczy
zaparzam palce w klawiaturze
gapię się na plamę czerwcowego światła
wyżerającego podłogowe panele
panoszy się w niej jakby był u siebie
twój nieproszony cień

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Żużel


patrzył na karuzelę much pod sufitem
jak jedna za drugą brały zakręty
i wychodziły na prowadzenie
o długość malachitowych odwłoków

doktor już nawet przestał kręcić głową
gładził tylko dłonią krochmalony fartuch
i pytał o stolec lub rodzinę z rosołem
potem znów bzyczenie w żenującej ciszy

doczeka poranka z łóżkiem zasłanym na gładko
jak stół w jadalni świątecznym obrusem
dla tego co się nie boi pojechać po bandzie
i wygra wyścig na ostatniej prostej

niedziela, 17 czerwca 2018

czwartek, 7 czerwca 2018

nie było deszczu


patrzymy z ojcem na wrony w czereśni
jest duszno a ojciec ma ręce szorstkie i białe
jakby w nocy dotknęły miąższu innego świata
więc ten jest dla niego tylko zwykłą pestką

siedzimy obok siebie - między nami susza
więc bez pochopnych ruchów by nie krzesać iskier
w oknie kuchni wiatr zatrzepotał firanką
jaka to dla nas ulga - tato

sobota, 2 czerwca 2018

nie da się


nie da się już odwrócić obrażonymi plecami
wykrzywić usta w nieszczęśliwą podkówkę
teatralnie unosząc podbródek do góry
przypomnieć, że się jednak jest ważnym na scenie

nie da się już zanieść spazmatycznym płaczem
kiedy się nie dostaje czegoś tak zwyczajnie za nic
albo wręcz przeciwnie dostaje się właśnie
ostre lanie tak oczywiste jak zapłata za wszystko

nie da się już tak beztrosko klaskać w ręce
lub głośno i odważnie zagwizdać na palcach
na widok zwykłych idiotów poprzebieranych
za niezwykłych ludzi

sobota, 26 maja 2018

ku przyszłości?



poranek w metrze, ludzi od metra
przy nodze skóry do skór nesesery
jak psy necessary exclusive jesteśmy
punktualnie zmuszani przez hipoteki

do odosobnienia na osiem lub dziesięć
choć dwadzieścia lat wcześniej dawaliśmy
się zamknąć na czterdzieści osiem
za wino w ustach i cukier we włosach

dziewczyny były słodkie i kochane choć chłopcy
kochali mocniej carmeny, agrafki i pogo
zarósł nam słuch jak dziurki na uszach
nasze kapele brzmią obco w nazwach i składach

pociąg do Jarocina zdechł w nas jak sam punk rock
zaraz po tym jak wyrośliśmy z glanów
i zapuściliśmy się w garnitury

poniedziałek, 14 maja 2018

RTG


W zeszłym roku o tej porze
pamiętasz? oddychaliśmy
dławiącym kwiatem rzepaku
i byłeś czulszy od kontrastu

a światło cedząc się leniwie
przez nasze dłonie jak przez firanki
dotykało szerokim spektrum
jakiegoś soczystego miąższu

teraz jest tylko cień, nie mrok
jeszcze nie ciemność, nie noc
kołysze się w moich ramionach wiersz
czytam go tobie na głos. Śpisz?

wtorek, 13 marca 2018

tu nie ma miejsca
na miłość
i czułość tu nie na miejscu
tu niebo z księżycem u szyi
z rozpaczy się rzuca w kałuże

piątek, 23 lutego 2018

Przede mną cały świat stoi otworem





przede mną cały świat stoi
otworem po gwoździu
z którego wciąż naiwnie
ciągnę, snuję, przędę
tę żałosną niteczkę
ze światła i kurzu
z niej kiedyś w końcu
u-szyję sobie Niebo



Sztab wojsk pancernych

wojna. w telewizji wojna w kolejce pod kioskiem wojna w kościele wojna na przystanku wojna mam zimne ręce, zimne serce patrzę pod nogi wojna...