Wszystkie prawa zastrzeżone. Wiersze nie mogą być wykorzystywane i powielane bez zgody autora.
(Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.)

niedziela, 30 marca 2014

Niedziela

Zamknęły się w obwolucie
chwile wyznaczone palcami.
Liniejącym kotem mruczy
Rosa del Garda pod oknem.
Czemuś znów nie podzielił chleba
po równo? Odchodzę
z ssącą niewiarą w człowieka.
Gryzę gorzką, przeciwmigrenową
piosenkę.
Brzegiem niedzieli
stygnie nadpite niebo.

piątek, 28 marca 2014

Cerkiewna


 Znam każdy zakątek w tym przeklętym mieście
Ulice do tańca wołają mnie
Wsłuchując się w szepty własnych kroków
Podążam…
Nie wiadomo gdzie
Zachwyca mnie dachówka poraniona
W czasie dziecinnych, świętych wojen
Wilgotny bruk, który znika w oczach
Wielbiący kruchość
Nieuważnych kolan
Zacisze ulicy Cerkiewnej
Spływa niesforną rzeką w dół
Z całości wszystkich zabłudowskich cudów
Rozumem ogarniam
Tylko pół.

środa, 26 marca 2014

Bociany

Bóg byłby biało-czarny
gdyby go nie ubrano w złoto
byłby kochany 
z ust do ust
wypatrywany między szafirem nieba
a szmaragdem wiosny
przypływałby sam
bocianami do samotnych gniazd
naszych ramion


poniedziałek, 24 marca 2014

Pękam

Trzymam się krańców
podwójnego łóżka
papierosa
parapetu z księżycem
w stanie agonalnym
zlizuję z gazet rzęsistość autorytetów
zasysam bzdury
z głodu innych możliwości
i w miejscach zrośnięć
pękam

piątek, 21 marca 2014

Całuj wiosną


Całuj mnie wiosną 
Gdy puszczają lody 
Nos cały w piegach 
Głowa w zieloności

Smętnej brzozy soki 
Sięgają korony 
Ptaki wiją gniazda 
Bledną nieboskłony

W Twoich dłoniach mięknę 
Twoim oczom cała 
W woń pąków brzemienna 
Wiosną się dziś stałam.


czwartek, 20 marca 2014

Uporczywa terapia


Przepływam ulice
między wyspami kałuż
zbierając na skórze
spojrzenia autobusów
toczy mnie asfalt jak gangrena
a ty mnie defibrylujesz
prowincjonalną miłością


niedziela, 16 marca 2014

Glina


Dopóki nas świat nie wypełni
Obrazów bez ram kolorem
Dopóki nas ogień nie dotknie
Przez źrenic czarne otwory
Póki się nie nasycą echem
Małżowin otwarte studnie
Gliną jesteśmy tylko
Spod Boga palców cudnych.



czwartek, 13 marca 2014

"Czemu miłości nie można zaspokoić przez pocieranie rąk" - czyli "romans" z poezją Michała Przyborowskiego

    
    "Zapomniałem" to debiutancki tomik wierszy Michała Przyborowskiego, którego zdecydowanie zapomnieć się nie da. Czekałam, czekałam i wreszcie go mam. Przykleiłam się do tej książeczki pięknie wydanej przez wydawnictwo "Miniatura" z Krakowa, jak mucha do lepu. Czytałam wcześniej wyrywkowo wiersze Michała w internecie, ale nic nie zastąpi trzymanej w ręku publikacji w twardej czerwonej oprawie, pachnącej drukarską farbą i zaskakującej każdą przewróconą stroną.

      Tytuł trochę przewrotny, ale skutecznie zmusza do przypominania sobie tego, o czym właśnie zapominamy.

    Wiersze są dosadne, niekiedy ostre, pulsujące odczłowieczeniem i obrazujące rozszczepienie człowieka między tym co ludzkie i tym co duchowe. Bez zbędnego kolorytu i przesadności w krótkich niekiedy jakby "pourywanych" jak myśli formach, oddają całą esencję. Jak wilcze kły wyrywają z czytelnika odpowiedzi na trudne pytania, a jednocześnie przebija z nich zagubienie i zniechęcenie młodego człowieka (jeszcze przed chwilą dziecka krzyczącego "mamo to boli") rozgoryczonego rzeczywistością i buntującego się przeciwko prawom rządzącym dzisiejszym światem.

    Pytania typu "kochać? rzygać?" nie każą nam wybierać, ale pokazują dwoistość ludzkiej natury i nieustanną chęć odnajdywania spójności i odpowiedzi w samym sobie.

    Michał na zasadzie buntu międzypokoleniowego odważnie wdaje się w dyskurs z "ojcami" polskiej poezji : Leśmianem, Herbertem, Bursą i mam wrażenie, że w końcu niezamierzenie z tego buntu wypływa zgodność poetyckiego DNA. Syn nie chce być taki jak ojciec, ale z czasem nieświadomie przejmuje jego retorykę. Pachnie Wojaczkiem i Hłaską. Pociągająco pachnie. Ja przepadłam, zróbcie to samo.
Michał Przyborowski "Zapomniałem"
Michał Przyborowski "Zapomniałem"

Michał Przyborowski "Zapomniałem"

 

Granity

Przywykliśmy żyć bezboleśnie
odwracając głowę
od bezbarwnych rzeczy
mając własny kamień
za kratami żeber
a drugi w dłoni dla innych
i tylko miłość nieznośna
czasem się zdarzy

co nieproszona roztopi granity 


poniedziałek, 10 marca 2014

Przyjaciel

Przyjaciel to spokojny dom 
Okno przez które sen przychodzi 
Ściana co spływa Twoją łzą 
Dywan po którym szczęście brodzi

Przyjaciel – wytęskniony ląd 
W bocianim gnieździe wypatrzony 
Przystań co wita szarą mgłą 
Po mroku przepłyniętych godzin

Przyjaciel to bez słowa wiersz 

W kartce zaklęta ciszy plama 
Nie widać go a przecież jest 
Bo treść jest tylko Tobie znana.




Niedoskonałość




Wybaw mnie wielki bezimienny Boże
od przeznaczenia moich własnych dłoni
od za krótkiej kołdry
za długich nocy
kochania pustych kartek zanim się wypełnią
od supłów w krtani
języka z kamienia
soli co oczy trawi przesycone
wybaw mnie Boże od tęsknot za dobrem
od przyjaciół bolących zerwanym paznokciem
od miłości, ognia i mnie
niedoskonałej.

piątek, 7 marca 2014

Czarny pies

Przy nodze chodził z moim cieniem
Ujadał czasem gorzkim wierszem
Ja oswajałam go rąk drżeniem
Ciesząc się, że nie gryzie jeszcze

Lecz on mi wczoraj sięgnął gardła
Tętnic napiętych szarpnął struny
Poturbowanym słowem zmarłam
Nie mogąc podjąć walki próby
















 Obraz : Zdzisław Beksiński
Pamiętam moje wszystkie sukcesy i pamiętam też, że zaraz po nich jak czarne kruki spadały mi na głowę porażki, z których trudno było się otrząsnąć. Tak jest zawsze... Niewysłowiona radość a zaraz po niej mokra od łez poduszka. Boję się i tym razem. Ze zniecierpliwieniem małego dziecka czekam na publikację antologii "Białystok Poetycki" w której mają się znaleźć moje teksty i jednocześnie wiem, że znajdzie się zaraz ktoś, kto będzie chciał mi odciąć skrzydła. Trzeba się tego strachu w końcu wyzbyć. Idę za ciosem, przygotowuję kolejny arkusz dla wydawnictwa i tym razem musi się udać. Niech się dzieje wola nieba...

sobota, 1 marca 2014

Wygięty wiatrem drogowskaz przy szosie do Krynickich

Cmentarz żydowski wyje otwartymi grobami
władza otoczyła go kamiennym murem milczenia
i z głowy ma niewygodną historię miasteczka
gdzie pozwolono spalić na popiół Boga bez gwoździ

Jak na ironię dwadzieścia lat po wojnie, nieopodal
rozdziawionego ze zdziwienia grobowca Rabina
Matka Boska wypasa bydło i niańczy cudze dzieci
nikt nie wierzy w cud, jak nikt nie wierzył w ludzi w 1942

Chodź z aparatem fotograficznym duszy
utrwalić żal, który zarasta trawą i mchem
przynieś kamień.

Sztab wojsk pancernych

wojna. w telewizji wojna w kolejce pod kioskiem wojna w kościele wojna na przystanku wojna mam zimne ręce, zimne serce patrzę pod nogi wojna...