Wszystkie prawa zastrzeżone. Wiersze nie mogą być wykorzystywane i powielane bez zgody autora.
(Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.)

sobota, 26 grudnia 2020

Chłopak z garścią piasku

                                                  


“Mr. Sandman, bring me a dream…”




Oblodziło. W radio powiedzieli, że stoi
dziewiętnastka i ekspresowa ósemka
Osobowe, tiry, suki na kogutach
nieruchome jak ja w oknie

Chłopak, który wyszedł bez kurtki
posypywać piachem chodnik
robił to tak, jakby rzucał nasiona
w urodzajną ziemię

Przypomniałam sobie dziadka. Identycznie
układał dłoń, gdy gładził mnie po policzku
opowiadając bajki na dobranoc


sobota, 5 grudnia 2020

Droga do...


zaczyna się od pożegnalnego szczęku klucza w zamku
potem trzy stopnie, chodnik i furtka jak amen w pacierzu
następny krok jest za każdym razem tak samo niepewny
jakby się wychodziło z własnego ciała by nigdy nie wrócić

następnie jest nicość - pół kilometra ścielone polbrukiem
od czasu do czasu czerwone zjazdy - kuszenia
wchodzące w soczystość łąki jak między uda kochanki
z podpowiadaniem płochliwego dudka, że to tu tu tuuu…

kiedyś na pewno tam zbłądzę, ale jeszcze nie dzisiaj
dziś jak co dzień trzeba przejść na ukos skrzyżowanie
skłonić się przed trójcą przenajświętszą osiedla
kasztanowcem, gazowym słupkiem, purpuratem hydrantem

i dalej w kierunku rzeczki, mijając szpaler szeptuch brzóz
w których co rano raban robią niewidzialne sroki złodziejki
niedawno naprawionym kawałeczkiem chodnika
pokochanego od pierwszego spotkania przez kolonię mrówek

mostek czeka jak zwykle na choćby muśnięcie
zwalniam krok, patrzę jak woda szlifuje nieruchomy kamień
aluminium puszek niczym łuski rybek albo odłamki księżyca
a barierka łapie mnie za rękę jakby mówiła „znowu będę tęsknić”

teraz trochę pod górkę na głębszym oddechu
obok rozpadającego się domu, który znalazł oparcie
w jesionie stróżującym przed samymi drzwiami i dziewczynie
o czarnych oczach, której królestwo podtrzymuje jedną ze ścian

dalej jest porośnięty ciszą parkan kościoła
z którego Bóg wyszedł po angielsku na śmietankowe lody
i nie ma jak wrócić, bo nie chcą już Żydów, uchodźców, wielbicieli tęczy
kręci się więc po rondzie dobrego doktora ze szczęśliwymi, bezpańskimi psami

już tylko dwa przejścia dla pieszych, które trzeba szybko przeżyć
sumak octowiec przewieszony jak pijak przez chodnik Rynku
skrzynka wysokiego napięcia w parze z jarzębiną zaraz na winklu 
kilka zielonych stopni jak zielone światło i już jestem - w domu

Sztab wojsk pancernych

wojna. w telewizji wojna w kolejce pod kioskiem wojna w kościele wojna na przystanku wojna mam zimne ręce, zimne serce patrzę pod nogi wojna...