Wszystkie prawa zastrzeżone. Wiersze nie mogą być wykorzystywane i powielane bez zgody autora.
(Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.)

czwartek, 26 października 2017

przedświt w lumpeksie

Popatrz kochanie jak się zeszmaciliśmy
jak sweterki za dwa pięćdziesiąt za kilogram
o znajomym zapachu cudzej śmierci na piersiach
spruliśmy się i zdarliśmy na sobie zęby

piątek, 20 października 2017

Okno

mam dożywocie patrzenia
w wolność gwiazd

przez kratę okna w dachu
w jednoosobowej celi

fińskiego materaca
w której co noc tonę

z brzytwą własnych
wierszy w dłoni

łykając kotwicę księżyca
w drobinie miąższu nieba

sobota, 7 października 2017

Ciała obce


wpadamy na siebie czysto przy okazji
jak okruchy piasku w wietrzną pogodę
wprost pod powieki, żeby nam się boleśniej
o sobie śniło. Układamy sobie w głowach
stęsknione dłonie, splatając palce jak winorośle
w koszyki wspólnych przypadkowych chwil
w których łatwiej jest nosić nasze o sobie wyobrażenia

nigdy nie śpimy tak po prostu obok siebie

skóra przy skórze, ułomność przy ułomności
układamy się jednak do snu w tej samej minucie
kiedy miasto zaczyna płynąć chłonką świateł
po zakurzonych gęstych szybach i grać klaksonady 

ulubionego tematu psychodelicznego serialu
w plątaninie wentylacyjnych przewodów i kanałów you tube’a

czekamy czasami na swoją nieobecność obok
i na szorstkie w odbiorze skupiska liter na wyświetlaczu
telefonu. Dopijamy zimną herbatę w kolorze nadziei
żeby się nie rozczulać nad tym, że się siebie roni
stopniowo kropla po kropli. Budzimy się ze snu
znowu oddzielnie i pospiesznie, z posmakiem
nierdzewnej porażki w pustostanach ust

Sztab wojsk pancernych

wojna. w telewizji wojna w kolejce pod kioskiem wojna w kościele wojna na przystanku wojna mam zimne ręce, zimne serce patrzę pod nogi wojna...