Trzymam się krańców
podwójnego łóżka
papierosa
parapetu z księżycem
w stanie agonalnym
zlizuję z gazet rzęsistość
autorytetów
zasysam bzdury
z głodu innych możliwości
i w miejscach zrośnięć
pękam
wojna. w telewizji wojna w kolejce pod kioskiem wojna w kościele wojna na przystanku wojna mam zimne ręce, zimne serce patrzę pod nogi wojna...