Był deszcz, oczyścił atmosferę
Zmył z krzyżówek ulic
Przerysowane wiadomości
Wyostrzył kontury prawdy
Płaczą jeszcze szyby sklepów
Wczorajszą skończoną promocją
Nie mamy sobie nic do powiedzenia
Ponad to, co niedopowiedziane wczoraj
Wyparowuje z asfaltu Rynku
Ostatni nocny drift gówniarzy
Nabuzowanych przed burzą
Pocieraniem ciekłokrystalicznych ciał
Jest jaśniej, lepiej, lżej
Wyglądać przez okno
Podziwiać niebo, co spadło
Z łoskotem w kałużę
Narodziłam się na chwilę
Żeby jutro umrzeć
Z tęsknoty za kolejną
Burzą.