Chciałabym się trochę wytłumaczyć
ze swoich tekstów, bo prędzej dam sobie głowę ogolić niż pozwolę żeby komukolwiek stała się krzywda z powodu moich tekstów.
Moje opowiadania nie są wymierzone
przeciwko nikomu personalnie, nie mają na celu też nikogo drażnić,
nie wyrażają poglądu jakiegoś bliżej niesprecyzowanego ogółu.
Nie piszę też na zlecenie. To moje opowiadania i moje opinie i
przemyślenia, w których chcę pokazać swoją tęsknotę, sentyment
za pozytywnymi czasami w historii naszego miasteczka. Moje teksty nie są próbą reportażu, często zawierają nutkę literackiej fikcji. Nie wytykam w nich
błędów, bo sama je popełniam, nie strofuję bo nie jestem
wyrocznią i nie pozjadałam wszystkich rozumów, jak się niektórym
wydaje. Jestem tylko szarym zwykłym i wyjątkowo głupim mieszkańcem
uroczego miasteczka, w którym można zrobić wiele dobrego. Nie znam
też wszystkich aspektów życia w Zabłudowie i pewnie nigdy nie
będę znała. Jak widzicie, nie ukrywam swojego nazwiska, wszyscy
możecie mnie poznać, zobaczyć, dotknąć, opluć. Bardzo bym
prosiła jedynie, jeżeli miałaby się toczyć jakakolwiek dyskusja
na temat moich wpisów, niech to będzie dyskusja jawna. Nie
chciałabym także, żeby któremuś z moich przyjaciół stała się
jakaś krzywda z powodu moich rozważań. Wszyscy, którzy mnie
dobrze znają, wiedzą, że na język nie choruję, ale nie jest moją
intencją żeby konsekwencje za moje źle zrozumiane opinie ponosiły
osoby postronne. Dlatego jeżeli ktokolwiek miałby ponieść
odpowiedzialność za moje słowa, powinnam to być tylko i wyłącznie
ja.
A teraz z innej beczki.
Jeżeli jest w miasteczku ktoś, kto ma
siły, ochotę, zapał i odwagę do zaangażowania się społecznie w
działalność na rzecz kultury w Zabłudowie, niech zgłosi się do
Klubu pod Burmistrzem w piątek o godzinie 20. Możecie zrobić kilka
naprawdę fajnych rzeczy. Zapraszam w imieniu moich przyjaciół o
wielkich sercach i otwartych ramionach.