Wszystkie prawa zastrzeżone. Wiersze nie mogą być wykorzystywane i powielane bez zgody autora.
(Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.)

niedziela, 18 stycznia 2015

Klient w krawacie czasami jest sukinsynem w krawacie.



Mam pewne przemyślenia. I nie dlatego, że sesja na głowie i próbuję panicznie wyrwać myśli  z tego kręgu, do opisu którego jak ulał pasują słowa Baczyńskiego „Nocą słyszę jak coraz bliżej, drżąc i grając krąg się zaciska”. Moje przemyślenia związane są z tym, z czym spotykam się na co dzień, a mianowicie chamstwem wobec drugiego człowieka. Nie żebym sama chamska nie była. Owszem jestem. Wszystko to jednak w odpowiedzi na to co mnie osobiście i niezasłużenie dotyka (obrona –atak)
            Nie dalej jak kilka dni temu robiłam zakupy. Wszyscy wiemy, że panie w sklepach nie mają łatwego życia. Nie zawsze spotykają się z klientem tzw „nieawanturującym się”, którego kiedyś po krawacie poznawano, bywają różni. Coraz częściej rozgoryczeni i niezadowoleni klienci dają upust swojej frustracji „ live” przy innych klientach.
            Do rzeczy. Przede mną w kolejce do kasy stał niezadowolony człowiek w okularach i pod krawatem. Rysopis: wysoki, wysportowany, markowy ciemny płaszcz, dobre skórzane bury, zegarek, którym trzeba się pochwalić eksponując go raz za razem, no i rzecz jasna smartfon ( tak to się pisze? Nie mam i nie wiem) Od samego początku był niezadowolony, chodził wcześniej po sklepie wymyślając przez telefon swojego pracownika. Naturalną myślą jaka przeszła mi po głowie było „ Oj zaraz komuś jeszcze się dostanie”. Omijałam więc pana z daleka, żeby mu się nie nawinąć i nie oberwać po uszach za free. Traf jednak chciał, że w konsekwencji wylądowałam w kolejce do kasy tuż za nim –Oj! Kasjerka sprawnie przesuwała pod czytnikiem zakupione przez pana towary. Nagle trach!!! Reklamówka do której pan pakował zakupy poddała się i pękła. Posypały się po sklepie pomarańcze, jabłuszka i kilka innych drobiazgów. Kasjerka podała panu grzecznie drugą reklamówkę, ale panu to nie wystarczało. Musiał się przecież wyżyć. Takiej wiązanki o nieudolności, niezdarności i wielu innych negatywnych cechach kasjerki, dawno nie słyszałam. Wydawać by się mogło, że w oczach tego pana, pani kasjerka była posiadaczką wszelkich niepożądanych cech i w jego ocenie w ogóle nie powinna na tym świecie istnieć. Pani kasjerka nikła i nikła w oczach. Zdołała tylko na koniec potoku słów ze strony klienta, wtrącić ciche „ale to nie moja wina”. Pan dał za wygraną, kiedy postanowiłam zareagować. Na początek pozbierałam rozsypane po sklepie zakupy, a potem podałam reklamówkę panu i z uśmiechem dodałam „Zazdroszczę Panu zasobu słownictwa,  może zamiast poniżać ludzi, zrobi Pan z tego inny użytek np. napisze Pan książkę?”. Myślałam, że mnie zje. Ale nie zjadł. Zapłacił, spojrzał na zegarek, wykonując przy tym przesadnie zamaszysty gest ręką i odszedł.
            A jakie są moje przemyślenia? Na swojej drodze spotykamy zbyt dużo takich sytuacji. Na tyle dużo, żeby się uodpornić. Nikt inny w sklepie nie zareagował, przyjmując grubiańskie zachowanie faceta za ogólnie przyjęty standard. Nie zareagował, żaden z klientów sklepu, nie zareagowali inni jego pracownicy, nie zareagował kierownik, który musiał słyszeć awanturę przy kasie. Wszyscy przyzwyczaili się do sloganu, że klient ma zawsze racje, a zwłaszcza ten w krawacie, co to nie daj Boże okazać się może prawnikiem, albo jeszcze gorzej – prawnika ma w rodzinie.. Nawet jeżeli ten klient to zwykła, chamska łajza ze złotym rolexem i iphonem w dłoni.  



Sztab wojsk pancernych

wojna. w telewizji wojna w kolejce pod kioskiem wojna w kościele wojna na przystanku wojna mam zimne ręce, zimne serce patrzę pod nogi wojna...