Mam pewne przemyślenia. I nie dlatego,
że sesja na głowie i próbuję panicznie wyrwać myśli z tego kręgu, do opisu którego jak ulał pasują
słowa Baczyńskiego „Nocą słyszę jak coraz bliżej, drżąc i grając krąg się
zaciska”. Moje przemyślenia związane są z tym, z czym spotykam się na co dzień,
a mianowicie chamstwem wobec drugiego człowieka. Nie żebym sama chamska nie
była. Owszem jestem. Wszystko to jednak w odpowiedzi na to co mnie osobiście i
niezasłużenie dotyka (obrona –atak)
Nie
dalej jak kilka dni temu robiłam zakupy. Wszyscy wiemy, że panie w sklepach nie
mają łatwego życia. Nie zawsze spotykają się z klientem tzw „nieawanturującym
się”, którego kiedyś po krawacie poznawano, bywają różni. Coraz częściej
rozgoryczeni i niezadowoleni klienci dają upust swojej frustracji „ live” przy
innych klientach.
Do
rzeczy. Przede mną w kolejce do kasy stał niezadowolony człowiek w okularach i pod
krawatem. Rysopis: wysoki, wysportowany, markowy ciemny płaszcz, dobre skórzane
bury, zegarek, którym trzeba się pochwalić eksponując go raz za razem, no i
rzecz jasna smartfon ( tak to się pisze? Nie mam i nie wiem) Od samego początku
był niezadowolony, chodził wcześniej po sklepie wymyślając przez telefon
swojego pracownika. Naturalną myślą jaka przeszła mi po głowie było „ Oj zaraz
komuś jeszcze się dostanie”. Omijałam więc pana z daleka, żeby mu się nie
nawinąć i nie oberwać po uszach za free. Traf jednak chciał, że w konsekwencji
wylądowałam w kolejce do kasy tuż za nim –Oj! Kasjerka sprawnie przesuwała pod
czytnikiem zakupione przez pana towary. Nagle trach!!! Reklamówka do której pan
pakował zakupy poddała się i pękła. Posypały się po sklepie pomarańcze, jabłuszka
i kilka innych drobiazgów. Kasjerka podała panu grzecznie drugą reklamówkę, ale
panu to nie wystarczało. Musiał się przecież wyżyć. Takiej wiązanki o
nieudolności, niezdarności i wielu innych negatywnych cechach kasjerki, dawno
nie słyszałam. Wydawać by się mogło, że w oczach tego pana, pani kasjerka była
posiadaczką wszelkich niepożądanych cech i w jego ocenie w ogóle nie powinna na
tym świecie istnieć. Pani kasjerka nikła i nikła w oczach. Zdołała tylko na
koniec potoku słów ze strony klienta, wtrącić ciche „ale to nie moja wina”. Pan
dał za wygraną, kiedy postanowiłam zareagować. Na początek pozbierałam
rozsypane po sklepie zakupy, a potem podałam reklamówkę panu i z uśmiechem
dodałam „Zazdroszczę Panu zasobu słownictwa, może zamiast poniżać ludzi, zrobi Pan z tego
inny użytek np. napisze Pan książkę?”. Myślałam, że mnie zje. Ale nie zjadł.
Zapłacił, spojrzał na zegarek, wykonując przy tym przesadnie zamaszysty gest
ręką i odszedł.
A
jakie są moje przemyślenia? Na swojej drodze spotykamy zbyt dużo takich
sytuacji. Na tyle dużo, żeby się uodpornić. Nikt inny w sklepie nie zareagował,
przyjmując grubiańskie zachowanie faceta za ogólnie przyjęty standard. Nie
zareagował, żaden z klientów sklepu, nie zareagowali inni jego pracownicy, nie
zareagował kierownik, który musiał słyszeć awanturę przy kasie. Wszyscy
przyzwyczaili się do sloganu, że klient ma zawsze racje, a zwłaszcza ten w
krawacie, co to nie daj Boże okazać się może prawnikiem, albo jeszcze gorzej –
prawnika ma w rodzinie.. Nawet jeżeli ten klient to zwykła, chamska łajza ze
złotym rolexem i iphonem w dłoni.