Wszystkie prawa zastrzeżone. Wiersze nie mogą być wykorzystywane i powielane bez zgody autora.
(Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.)

sobota, 25 października 2014

Wiem co robisz gdy nikt nie patrzy

      Muszę się Wam do czegoś przyznać. Nie lubię bibliotek. Wprost nie znoszę. Jeżeli już muszę tam wejść, to z reguły wiem dużo wcześniej czego szukam, podaję hasło pani bibliotekarce, biorę co chciałam i w nogi. Nie mam tego od zawsze. Kiedyś jako mała dziewczynka biłam rekordy czytelnicze w mojej miejskiej bibliotece. Kiedy się to skończyło? Kiedy wpadła mi w ręce pewna dziwnie pachnąca książka. Bo trzeba wam wiedzieć, że jestem posiadaczką pewnego czytelniczego zboczenia, a mianowicie lubię wąchać książki. Przyznajcie się, wielu z Was pewnie też to ma. Widzę Was jak wchodzicie do księgarni, bierzecie w ręce książkę, której szukaliście, przewracacie kilka kartek, łowicie wzrokiem kilka tytułów rozdziałów, kilka ilustracji a potem rozglądacie się nerwowo wokół, upewniacie się, że w pobliżu nikogo nie ma i...
nos w księgę. Czyż jest coś przyjemniejszego niż zapach świeżej drukarskiej farby? Mój przyjaciel powiedziałby zapewne, że zapach benzyny, ale z gustami się nie dyskutuje, a szczególnie z gustami dwumetrowych osiłków z kwadratową szczęką.
     Podobno zmysł węchu to najsilniejszy ze wszystkich zmysłów, zapamiętany zapach potrafi nas przenieść lata wstecz, do najwcześniejszych chwil dzieciństwa. Niektórzy twierdzą np. że męskie zainteresowanie piersiami kobiet wynika z zapamiętania zapachu piersi matki i uczucia błogości z tym związanego ( pomijając tych których karmiono wyłącznie butlą). Jest w tym jakaś prawidłowość. Mi od wczesnych lat dzieciństwa towarzyszyły książki. Pamiętam nawet książeczki, które w szpitalu w wieku lat 3 przeglądałam ucząc się czytać. Niewiarygodne prawda? Dlaczego więc nie lubię bibliotek? Książki w nich pachną kurzem, a mi od kurzu kręci w nosie. Poza tym nie lubię dotykać książek, które wcześniej były dotykane przez tysiące osób, a nie daj Boże ktoś ślinił jeszcze palce przy wertowaniu kartek. Blehhhh! Ale księgarnie... księgarnie to zupełnie inna sprawa. Książki nowiutkie, czasami w folii, nietknięte niemal przez nikogo. No i ten zapach... Czujecie? 
    Kupuję książki nieregularnie, próbowałam też audiobooków i e-booków, ale to nie to. Nic nie zastąpi wieczorową porą papierowej książki pachnącej wszystkimi zapachami błogości i przenoszącej w coraz to inne rejony świadomości z każdą przewróconą kartką. Ten zapach i to spotkanie z książką to swojego rodzaju intymna schadzka, bardzo prywatne ale i intensywne uczucie i doznanie, żeby nie powiedzieć fetysz.
      Myślicie, ze przywiązuję się do książek? Że mam w domu półki uginające się pod ich ciężarem? Otóż nie. Owszem mam kilka pozycji do których wracam i będę wracać i w życiu nikomu bym ich nie pożyczyła, zwłaszcza książki, które dostałam w prezencie, albo poezję, ale z reguły moje książki są jak „puchar przechodni”, zmieniają swoich właścicieli. Tak np. poszła w świat moja „Zbrodnia i kara”, nie śmiałam się o nią upominać, a wiem że przeczytało ją kilka osób i to mnie cieszy najbardziej. Tak samo rzecz ma się z albumami, które swojego czasu gromadziłam namiętnie, z czasem zaczęłam się ich pozbywać, żeby zachwycały inne oczy. Lubię dawać je w prezencie. Zostawiłam sobie dwa albumy z prerafaelitami, kilka z malarstwem z różnych epok, jeden z Indianami Ameryki Północnej, album o Jarocinie i kilka przyrodniczych. Reszta poszła w świat. Może to i lepiej, mam mniej odkurzania przed świętami i mniej pakowania podczas licznych przeprowadzek.
Inną sprawą staje się mój coraz bardziej osiadły tryb życia i image jakim powinna się wyróżniać poetka. Może jednak zacznę zapełniać półki w swoim domu, jak już przestanę koczować w salonie i znajdę kasę na zbudowanie ścianki działowej, która odgrodzi moją prywatność od reszty świata. Wtedy będę mogła zamykać się na klucz z tym wszystkim co kocham, książkami ich zapachem i słowami, które na spokojnie trzeba czasem poukładać na odpowiednich półkach.
A dziś moi Drodzy... dziś mam randkę. Z Pilchem i jego demonami. Miłego sobotniego wieczoru życzę.


Sztab wojsk pancernych

wojna. w telewizji wojna w kolejce pod kioskiem wojna w kościele wojna na przystanku wojna mam zimne ręce, zimne serce patrzę pod nogi wojna...