Pójdę wieczorem w skowyt miasta
po bruku wstąpię w jasność lamp
rozwarstwię myśli i odpłynę
rachunek zrobić zysków, strat
Do świateł się przytulę wzrokiem
w ramiona parku wpadnę wiotka
księżyca spytam czy mu głupio
że w dyskurs wdaje się z idiotką
Pójdę ulicą co się łasi
choć moich dłoni nie chce wcale
światła żółtego tnie żyletką
przestrzeń co goni szybciej, dalej
Mrok połknę szybko, najdotkliwiej
spod tej latarni z łbem rozbitym
co chce być tylko jak śmierć prosta
i chmur chce lizać aksamity.
Wszystkie prawa zastrzeżone. Wiersze nie mogą być wykorzystywane i powielane bez zgody autora.
(Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.)
(Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.)
wtorek, 15 kwietnia 2014
Sztab wojsk pancernych
wojna. w telewizji wojna w kolejce pod kioskiem wojna w kościele wojna na przystanku wojna mam zimne ręce, zimne serce patrzę pod nogi wojna...
-
choćbyście byli dobrze ukryci w trawie i kwieciu za osiedlowym boiskiem przedrze się, wyprostuje wam drogi i wyrówna pagórki głos wołające...
-
mimo piątku znowu nie pójdziemy na wódkę do kina, do łóżka połączymy się online i będziesz wpatrywał się we mnie jak w zdjęcie z Marsa