Wszystkie prawa zastrzeżone. Wiersze nie mogą być wykorzystywane i powielane bez zgody autora.
(Dz.U. 1994 nr 24 poz. 83 z późn. zm.)

niedziela, 5 grudnia 2021

Sztab wojsk pancernych


wojna. w telewizji wojna
w kolejce pod kioskiem wojna
w kościele wojna
na przystanku wojna
mam zimne ręce, zimne serce
patrzę pod nogi

wojna. w ludziach wojna
wojna w zwierzętach
w lesie wojna
dokarmiam ptaki
dokarmiam cudze koty
głaszczę wściekłe lisy

wojna we mnie
wypowiedziana przeciw sobie
mam sine ręce, czarne serce
nie patrzę sobie w oczy
w pokoju mam pudełko tabletek
jasnych, ciepłych tabletek

piątek, 29 października 2021

Koniec aksonu początek dendrytu

 


nagle przychodzą
kłębią się, przekrzykują
każde chce być pierwsze
bez kolejki, czekania
stukają, zaglądają
do zamkniętego ciała
słowo za słowem

a tam jeszcze trwa sprzątanie
żmudne układanie na półkach
zbieranie tego, co rozsypane
czyszczenie pamięci
po trzęsieniu ziemi

nie czas na wiersze


 

środa, 21 kwietnia 2021

Adaś

    Nie wiem ile ma lat. Z całą pewnością od dawna jest pełnoletni. Nie znam historii jego choroby. Wiem, że Adaś jest niepełnosprawny. Ale czy bardziej niepełnosprawny ode mnie? Po ostatnim spotkaniu z nim, mam na te  kwestie zupełnie inne spojrzenie.

    Było wtorkowe popołudnie.

piątek, 19 lutego 2021

Inna planeta

mimo piątku znowu
nie pójdziemy na wódkę
do kina, do łóżka
połączymy się online
i będziesz wpatrywał się
we mnie
jak w zdjęcie z Marsa 

wtorek, 12 stycznia 2021

Z Księgi Dziesięcin

 

choćbyście byli dobrze ukryci
w trawie i kwieciu
za osiedlowym boiskiem

przedrze się, wyprostuje
wam drogi i wyrówna pagórki
głos wołającej na obiad

 

sobota, 26 grudnia 2020

Chłopak z garścią piasku

                                                  


“Mr. Sandman, bring me a dream…”




Oblodziło. W radio powiedzieli, że stoi
dziewiętnastka i ekspresowa ósemka
Osobowe, tiry, suki na kogutach
nieruchome jak ja w oknie

Chłopak, który wyszedł bez kurtki
posypywać piachem chodnik
robił to tak, jakby rzucał nasiona
w urodzajną ziemię

Przypomniałam sobie dziadka. Identycznie
układał dłoń, gdy gładził mnie po policzku
opowiadając bajki na dobranoc


sobota, 5 grudnia 2020

Droga do...


zaczyna się od pożegnalnego szczęku klucza w zamku
potem trzy stopnie, chodnik i furtka jak amen w pacierzu
następny krok jest za każdym razem tak samo niepewny
jakby się wychodziło z własnego ciała by nigdy nie wrócić

następnie jest nicość - pół kilometra ścielone polbrukiem
od czasu do czasu czerwone zjazdy - kuszenia
wchodzące w soczystość łąki jak między uda kochanki
z podpowiadaniem płochliwego dudka, że to tu tu tuuu…

kiedyś na pewno tam zbłądzę, ale jeszcze nie dzisiaj
dziś jak co dzień trzeba przejść na ukos skrzyżowanie
skłonić się przed trójcą przenajświętszą osiedla
kasztanowcem, gazowym słupkiem, purpuratem hydrantem

i dalej w kierunku rzeczki, mijając szpaler szeptuch brzóz
w których co rano raban robią niewidzialne sroki złodziejki
niedawno naprawionym kawałeczkiem chodnika
pokochanego od pierwszego spotkania przez kolonię mrówek

mostek czeka jak zwykle na choćby muśnięcie
zwalniam krok, patrzę jak woda szlifuje nieruchomy kamień
aluminium puszek niczym łuski rybek albo odłamki księżyca
a barierka łapie mnie za rękę jakby mówiła „znowu będę tęsknić”

teraz trochę pod górkę na głębszym oddechu
obok rozpadającego się domu, który znalazł oparcie
w jesionie stróżującym przed samymi drzwiami i dziewczynie
o czarnych oczach, której królestwo podtrzymuje jedną ze ścian

dalej jest porośnięty ciszą parkan kościoła
z którego Bóg wyszedł po angielsku na śmietankowe lody
i nie ma jak wrócić, bo nie chcą już Żydów, uchodźców, wielbicieli tęczy
kręci się więc po rondzie dobrego doktora ze szczęśliwymi, bezpańskimi psami

już tylko dwa przejścia dla pieszych, które trzeba szybko przeżyć
sumak octowiec przewieszony jak pijak przez chodnik Rynku
skrzynka wysokiego napięcia w parze z jarzębiną zaraz na winklu 
kilka zielonych stopni jak zielone światło i już jestem - w domu

środa, 18 listopada 2020

Pani A.



lubię mówić do pani dzień dobry
bo kiedy słyszę odpowiedź wiem

że to prawda jedna z niewielu
ledwie słyszalna wyłapana pomiędzy 

szelestem jednorazowych torebek
i brzękiem uciekających pod ladę drobnych

muśnięta puszczonym oczkiem
uniesiona leciutko w kąciku ust

jutro jak co dzień przyjdę po chleb
a dostanę dużo więcej

Sztab wojsk pancernych

wojna. w telewizji wojna w kolejce pod kioskiem wojna w kościele wojna na przystanku wojna mam zimne ręce, zimne serce patrzę pod nogi wojna...