Pochodzę
z Zabłudowa. Wielu rzeczy do tej pory nie rozumiałam, nie
wiedziałam, o wielu nie chciałam słyszeć. Do tej pory – znaczy
do momentu, w którym przeczytałam książkę Piotra Nesterowicza
„Cudowna”.
To,
co się wydarzyło w moim miasteczku przed pięćdziesięcioma laty,
zawsze było dla mnie jakąś dziwną historią, o której nikt nie
chciał mówić otwarcie. Chodzi tu o objawienie, którego świadkiem
była Jadwiga – wtedy w 1965 roku kilkunastoletnia dziewczynka. Objawienie,
którego nie uznał Kościół i w które wątpili i do tej pory
wątpią mieszkańcy mojego Zabłudowa, a które wywołało falę
pielgrzymek ludzi z całej Polski.
Za
ten trudny dla wszystkich Zabłudowian temat wziął się Piotr
Nesterowicz, znany ( przynajmniej dla mnie ) z publikowanych w
„Fantastyce” opowiadań.
Książka
jest formą reportażu, doskonale przygotowanego, opartego na wielu
źródłach, tym bardziej wiarygodnego. Od pierwszej strony wciąga i
nie pozwala odłożyć książki choćby na chwilę.
Rozpoczyna
się od opisu „Operacji Zjawa” - akcji ZOMO przeciwko
pielgrzymującym na miejsce cudu objawienia się Matki Bożej
ludziom. Poraża precyzyjny opis przeprowadzonych działań, ma się
przed oczami tłumy ludzi rzucających kamieniami w zomowców, niemal
słyszy się wykrzyczane meldunki i rozkazy, czuje się zapach gazu.
Nie chce się wierzyć, że takie sceny miały miejsce tu – gdzie
teraz o tych wydarzeniach się raczej milczy.
Piotr
Nesterowicz dokładnie opisuje zabłudowską społeczność tamtego
czasu, rodzinne antagonizmy, sąsiedzką zawiść, zazdrość,
podziały społeczne, plotki, wielokulturowość i wielowyznaniowość,
a tym wszystkim dziewczynka, która widzi Matkę Boską i która
wywołuję całą machinę nieprzewidywalnych w skutkach zdarzeń.
Wszystko to w kontekście sytuacji politycznej 1965 roku, w otoczce
innych dziejących się w Polsce cudów i objawień, w obliczu
strachu Kościoła i tutejszych księży o spokojne życie i święty
spokój. Ale książka to nie tylko tamte czasy. To zbiór relacji i
opowieści osób współcześnie żyjących, przedstawiający obraz
sytuacji i dzisiejszy stosunek ludności do wydarzeń sprzed pół
wieku, który wydaje mi się mało się zmienił od tamtych trudnych
czasów. To w końcu rozmowa z samą Jadwigą, bohaterką owych
wydarzeń, która wiarę bądź niewiarę w „cud” pozostawia
kwestią indywidualną dla każdego.
Książka
to nie tylko opis objawień, cudów, uzdrowień dziejących się na
łące niedaleko Zabłudowa, to także relacja z wydarzeń
wstydliwych, pomówień o oszustwo, kradzieże, donosów zdających
się być na porządku dziennym, inwigilacji, śledzenia, manipulowania ludźmi w małej społeczności, w której tylko z
pozoru wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. To książka o
niespełnionych oczekiwaniach, o cudzie za małym by w niego wierzyć
i za dużym by od niego uciec. To w końcu książka o człowieku –
dziewczynce, kobiecie, która temu wszystkiemu musiała i w dalszym
ciągu musi stawiać czoła.
Cieszę
się, że ktoś o tym napisał. I nie mam wątpliwości, że Piotr
Nesterowicz zrobił to z zaangażowaniem i pełnym obiektywizmem.
Spojrzenie na te wydarzenia z punktu widzenia biernego obserwatora,
to najlepsza rzecz jakiej mogłam dzięki tej książce doświadczyć.
Za co Autorowi z serca dziękuję.